Pałac
AUDIOPRZEWODNIK W JĘZYKU TRADYCYJNYM
Witamy w Centrum Kultury Gminy Mełgiew w Podzamczu. Budynek, w którym mieści się nasza instytucja jest zabytkowym pałacem, którego początki sięgają XVIII wieku. Serdecznie zapraszamy na spacer po naszej siedzibie, podczas którego przedstawimy państwu historię obiektu, a w szczególności życie w pałacu w czasach jego ostatnich właścicieli – Marii i Zygmunta Rulikowskich.
W miejscu, w którym obecnie stoimy, za czasów Rulikowskich znajdowało się główne wejście do budynku, hol oraz schody prowadzące na piętro. Zygmunt Rulikowski podjął decyzję o zmianie ich lokalizacji i wyglądu. Przed przebudową schody umiejscowione były po lewej stronie drzwi prowadzących obecnie do sali widowiskowej. Po prawej ich stronie znajdował się kominek, nad nim zawieszona była ozdobna zbroja, miecze i noże. Zygmunt Rulikowski zlikwidował pojedyncze schody, a na ich miejsce wybudował podwójną klatkę schodową, której kształt zachował się do dzisiaj. Dawny wygląd pomieszczenia przedstawiają zdjęcia nr 1 i 2. Przebudowie uległo również wejście, nad którym znajdował się duży balkon. Zamurowano okna znajdujące się po jego lewej i prawej stronie. A w miejscu starego wejścia powstała zabudowana sień z drzwiami głównymi. Do budynku wchodziło się przez dębowe drzwi. Na zdjęciu nr 3 można zobaczyć jak wyglądała północna fasada budynku pod koniec XIX wieku. Zdjęcie nr 4 przedstawia front budynku po przebudowie.
Przejdźmy teraz na lewo, gdzie znajduje się obecnie kawiarenka artystyczna. Gdy będziemy już na miejscu, włączmy ścieżkę nr 2.
Wieloletnia historia pałacu sięga wczesnego średniowiecza, kiedy to w okolicach Mełgwi rozbudowało się osadnictwo. Prawdopodobnie w okolicy był zamek, stąd nazwa wsi – Podzamcze. Następnie powstał dwór drewniany. Wówczas jednym z właścicieli Mełgwi był Stanisław Mełgiewski. Pewnego razu w jego dworze gościł Jan Kochanowski, który jeden ze swych utworów poświęcił właśnie ówczesnemu właścicielowi tych ziem.
Fraszka „Do Stanisława Mełgiewskiego”.
Meglewski, na mą duszę,
Zawżdy się ro[z]śmiać muszę
Wspominawszy na naszego
Gospodarza dobrego.
Ja sobie brząkam w stronę,
Pieśń przyśpiewują onę
„A dla twojej ochoty
Jeszczem tu do soboty”
„ A panie, nie życzy mi szkody.
Jeszcześ tu ode śrzody.”
Dopiero w 1730 roku Jacek Stoiński rozpoczął budowę murowanego pałacu, w kształcie którym zachował się on do dzisiaj. Po Jacku Stoińskim dobra przejął jego syn – Dominik, a następnie wnuk – Feliks. W 1812 roku dobra Mełgiew-Podzamcze wykupił Onufry Kicki herbu Gozdawa, który zmarł w 1817 roku, a majątek przeszedł w ręce jego syna – Ludwika Kickiego. Po śmierci generała w bitwie pod Ostrołęką w czasie powstania listopadowego w 1831 roku jego żona przeniosła się do Jaszczowa, a majątek Mełgiew-Podzamcze w 1834 roku kupił Kazimierz Puchała i zarządzał nim do czasu swojej śmierci, czyli do roku 1852. Na mocy spisanego wcześniej testamentu dobra przeszły w ręce jego wnucząt – Stanisława, Antoniego, Stefanii i Jadwigi Szlubowskich herbu Ślepowron. Kolejnym właścicielem był Zygmunt Rulikowski – syn Stefanii ze Szlubowskich i Edwarda Rulikowskiego herbu Korab. Zygmunt przejął te dobra po swojej babci w 1907 roku i zarządzał nimi do 1944 roku. Wówczas cała rodzina Rulikowskich została zmuszona do opuszczenia pałacu i wyjazdu do Łodzi. Po wyjeździe dziedziców świetność pałacu zaczęła podupadać, a z biegiem lat stan zabudowań pogorszył się znacząco. Po przejęciu pałacu przez państwo funkcjonował tu hotel robotniczy, a następnie spółdzielnia rolnicza. W 1956 roku utworzono tu szkołę podstawową, która działała do 2021 roku. W tym samym roku, w październiku przeniesiono do pałacu siedzibę gminnej instytucji kultury.
Pomieszczenie, w którym się znajdujemy w czasach Rulikowskich służyło za gabinet pana domu. Dziedzic przyjmował tutaj pracowników dworu, ale także swoich wspólników. Dzisiaj znajduje się tutaj kawiarenka artystyczna, czyli sala małych wydarzeń kulturalnych. Spójrzmy na ścianę z dużą fotografią. Przedstawia ona rodzinę Rulikowskich wraz z gośćmi. Po lewej stronie siedzi Zygmunt Rulikowski. Obok niego żona Maria, a następnie syn Antoni. Po prawej stronie zdjęcia na krześle stoi córka Joanna. Trzyma ją prawdopodobnie babcia lub opiekunka Milcia Modzelewska. Przy stole siedzą również niezidentyfikowani do tej pory goście. Być może byli to Wilhelm i Elżbieta d’Ornano? Zdjęcie zostało wykonane w 1932 roku.
Na ścianie w kawiarence prezentujemy również drzewo genealogiczne wywodzące się od Kazimierza Puchały do ostatnich właścicieli, a także krótkie biogramy niektórych osób, do których należał pałac. Rozgośćmy się i rozejrzyjmy, a następnie przejdźmy do sali tanecznej, która znajduje się po lewej stronie po wyjściu z kawiarenki, po czym włączmy ścieżkę nr 3.
To miejsce było niegdyś jadalnią Państwa Rulikowskich. Znajdował się tu między innymi duży drewniany stół, przy którym spożywano posiłki. Na ścianie obok wejścia stał duży kredens, w z zastawą stołową, którą nakrywano stół. Ściany były ozdobione portretami przodków oraz innymi dodatkami. Sufit był wsparty na drewnianych belkach. Wygląd pomieszczenia z tamtych czasów przedstawia zdjęcie nr 5 znajdujące się w ramie na ścianie. Za nakrycie stołu i wydawanie posiłków odpowiadał kamerdyner – Bolesław Matyjaśkiewicz. Posiłki przygotowywała kucharka Kasia. Kuchnia znajdowała się w oficynie przyległej do pałacu. Była tam także zmywalnia i pomieszczenia służby. Pierwsze śniadanie jadło się o godzinie 8. Kolejny posiłek był o godzinie 10, a obiad serwowano o godzinie 13. Między obiadem a kolacją był podwieczorek o godzinie 16. Ostatnią strawę podawano o godzinie 19. Na stole królowały kartoflanka, kapuśniak, rosół z kury, a danie główne stanowiło mięso z warzywami uprawianymi w gospodarstwie. Oprócz tego podawano placki
ziemniaczane, kluski z serem, kwaśne mleko z ziemniakami. Prawdziwym rarytasem
były lody serwowane tylko na specjalne okazje. Do picia podawano kompot z czereśni,
kawę, ale także herbatę zaparzaną z lip rosnących w ogrodzie.
Joanna Rulikowska-Ollier wspomina w swojej korespondencji:
„Obiad był wcześnie po południu i zdejmowało się buty wchodząc do domu. Wszyscy mieszkańcy domu gromadzili się wtedy w jadalni i czasem byli goście: inspektorzy zwierząt, nauczyciel muzyki z Lublina albo krewni z Warszawy, lub sąsiedztwa. Matka lubiła schodzić wcześniej i grać na fortepianie czekając na obiad. Dzieci musiały umyć ręce i być grzeczne. Czasami gong (turecka taca uderzona kijkiem), oznajmiał, że czas do stołu. Zwykle było około 10 – 12 osób. Zupa już była rozlana. W zimie byłaby to kartoflanka, kapuśniak czy rosół z kluskami. Potem służący obnosił półmisek z głównym daniem dookoła stołu. Podawane było mięso z własnej hodowli z kartoflami, czasem kasza hreczana i zimowe jarzyny, często kwaśna kapusta, która przy braku owoców cytrusowych była głównym źródłem witaminy C. Podczas wojny Niemcy zabierali większość mięsa, więc, podobnie jak w czasie Wielkiego postu, jadło się fasolę albo makaron. Ojciec wymagał, żeby każdy miał szklankę wody przy stole”.
Z jadalni można było wyjść na taras. Jak wyglądał pałac od strony południowej można zobaczyć na zdjęciach numer 6, 7, 8, 9, 10, 11.
Przejdźmy teraz do pomieszczenia, które jest obecnie garderobą dla artystów. Znajduje się ono po lewej stronie po wyjściu z sali tanecznej. Gdy już będziemy na miejscu włączmy ścieżkę nr 4.
W tym pokoju znajdował się mały salonik, skąd przechodziło się do dużego salonu oraz do jadalni. Meble znajdujące się dawniej w tym pomieszczeniu zostały wykonane w stylu Biedermeier, podobnie jak w dużym salonie. Większość z nich mogła zostać wykonana w Austrii jeszcze w XIX wieku. Wiemy również, że część z nich została przywieziona z domu rodzinnego Zygmunta w Kotlicach. Na ścianie małego salonu wisiały portrety przodków. Być może stało tutaj pianino, na którym grała Maria Rulikowska. Ściany były pobielone, a sklepienia miały łukowaty kształt. Na uwagę zasługiwał tutaj również żyrandol z poroża. Dawny wygląd wnętrza można podziwiać na zdjęciu nr 12. Wysłychajmy wspomnień Joanny Rulikowskiej-Ollier o urządzanych polowaniach, z których zachowały się zdjęcia nr 15 i 16.
Na jesieni zawsze było polowanie, bo trzeba było zmniejszyć ilość zwierząt w lesie i na polu, inaczej zjadłyby oziemienie. I wtedy zapraszało się wszystkich sąsiadów, krewnych. Pan Koźmian z Wierzchowisk, mój wuj z Suchodół. To była wielka towarzyska okazja. Mój ojciec nie lubił polować, ale czuł się w obowiązku jechać bryczką ze strzelbą. I zdaje się, że robiło się duży rondel bigosu i zabierało gdzieś do lasu czy w pole, żeby sobie strzelcy pojedli.
Z małego salonu można było przejść do tzw. dużego salonu, który jest obecnie salą widowiskową. Było to najbardziej reprezentacyjne pomieszczenie w pałacu. Przyjmowano w nim gości, odbywały się tam bale i inne uroczystości. Całość była urządzona w stylu Biedermeier. Ściany były wytapetowane. Nad drzwiami znajdowały się ozdobne portale. W rogu salonu umiejscowiono kominek z ozdobnym wykończeniem. Meble były wykonane z białego drewna. Na ścianach wisiały duże portrety przodków oprawione w zdobione ramy. Obok nich zamontowane były świeczniki. Z sufitu zwisał okazały, duży żyrandol. Na podłodze leżał wzorzysty dywan. Wnętrze dużego salonu prezentują zdjęcia nr 13 i 14.
Wróćmy teraz do głównego korytarza. Pomieszczenie to było pokojem przechodnim, korytarzem oraz pełniło funkcję garderoby. Teraz udajmy się w lewo, gdzie znajduje się biuro Centrum Kultury, a następnie włączmy ścieżkę nr 5.
W miejscu, w którym obecnie znajduje się biuro był długi salon. Przed przebudową nie było bezpośredniego wejścia do tego pomieszczenia, więc, aby się do niego dostać, goście musieli przejść przez mały i duży salon. Stały tu skórzane kanapy i fotel. Na podłodze leżał orientalny dywan. Na ścianach wisiały obrazy i portrety przodków Rulikowskich i Szlubowskich. W pomieszczeniu znajdował się kominek, a nad nim rzeźba ukazująca popiersie mężczyzny. Sklepienia tego pomieszczenia miały łukowaty kształt. Ściany były pobielone. Wygląd długiego salonu przedstawiają zdjęcia nr 17,18,19.
Udajmy się teraz w prawą stronę pod obecny magazyn i włączmy ścieżkę nr 6.
W pomieszczeniu, w którym obecnie znajduje się magazyn, dawniej mieściła się oranżeria i pokój bilardowy oraz biblioteka. W oranżerii Maria Rulikowska pielęgnowała różne rodzaje roślin. W maju odbywały się tutaj nabożeństwa majowe. Krystyna Zając tak wspomina majówki w oranżerii:
W tej wieży była oranżeria, były kwiaty i tam odprawiały się majówki w maju. I sama pani dziedziczka – myśmy [tak na nią] mówili prowadziła te majówki, tak że przychodziły z tych czworaków przeważnie kobiety i dzieci na tę majówkę. No odprawiało się, a prowadziła to, bo i ja chodziłam z Żanetką, też tam byłam na tych majówkach. No pamiętam to bardzo dobrze.
Biblioteka Rulikowskich gromadziła różne pozycje literatury polskiej, ale także zagranicznej. Joanna Rulikowska Ollier słyszała, jak rodzice czytają sobie głośno popularne powieści, między innymi: Saga Rodu Forsyte’ów, Olaf, syn Auduna, córka Lawransa, i dzieła Sienkiewicza.
Wróćmy teraz do korytarza przy sali widowiskowej i udajmy się schodami na pierwsze piętro, a następnie włączmy ścieżkę nr 7.
Na piętrze znajdowały się pokoje właścicieli, pokój Joanny oraz jej bony, pokoje gościnne, łazienka właścicieli oraz łazienka dla gości. Były tutaj również schody, które prowadziły na strych. Niestety nie zachowały się żadne fotografie prezentujące dawny wygląd pomieszczeń na tej kondygnacji budynku. Przejdźmy teraz do sali warsztatowej znajdującej się na wprost schodów i włączmy ścieżkę nr 8.
W tym pomieszczeniu na początku mieszkała córka właścicieli Joanna Rulikowska wraz ze swoją nianią, Milcią Modzelewską. Później był to pokój bawialniany, w którym Joanna spędzała czas ze swoimi koleżankami. Joanna Rulikowska-Ollier tak wspomina swój pokój z dzieciństwa.
Na początku dzieliłam sypialnię z moją nianią, Milcią Modzelewską. To był pokój
środkowy, na piętrze, naprzeciw schodów. Dwa okna z widokiem na ogród miały
szerokie półki, na których miałam doniczki z kaktusami. W zimie, okna były podwójne
i uszczelnione watą i jak był duży mróz tylko mały lufcik był otwierany rano i
wieczorem. W lecie jedna rama okienna była usunięta i zastąpiona ramą z siatką
przeciwko owadom.
Pokój był ogrzewany wysokim kaflowym piecem, który pozostawał ciepły przez
24 godziny. Wydaje mi się, że sufit był wyższy niż teraz. Ojciec dobudował drugie piętro
w[19]44 r. i pewnie wtedy była zmiana.
Były dwa łóżka: moje, dziecinne, “koszykowe”, stara kanapa i duży stół przy którym
jadłyśmy śniadanie. Była też szafa, półka na książki, Milci tualeta i parę krzeseł. Nad
moim łóżkiem na ścianie płótno wyhaftowane przez jakąś ciocię-babcię “święty
obraz”, którego nie pamiętam, chociaż co wieczór modliłam się przed nim. Miedzy
oknami wisiała reprodukcja angielskiego portretu chłopca – to musiał być obraz
malowany przez popularnego malarza. Firanek w oknach nie było, ale na początku
wojny zostały pokryte czarnym papierem.
Dzieliłyśmy ten pokój z pieskiem, foxterierem nazwanym po angielsku Tiny, ale wkrótce
wołanym Tajna. Miałam też kanarka w klatce. Milcia, która była Polką, ale wychowaną
w Anglii, nauczyła mnie mówić po angielsku i trochę czytać i pisać oraz robić na
drutach.
W czasie wojny Joanna miała również dwa żółwie, które Maria zabrała Niemcom.
Wróćmy teraz na korytarz, a następnie udajmy się do sali pianina i włączmy ścieżkę nr 9.
Gdy Joanna Rulikowska miała 10 lat to właśnie to pomieszczenie stało się jej pokojem. Sąsiadowało wówczas z sypialnią rodziców. Tak wspomina ten czas.
Ten pokój miał centralne ogrzewanie, okrągły stół i małe biurko dla mnie, parę krzeseł i półkę na książki. W zimie kobiety i dzieci gromadziły się wieczorem dookoła tego stołu i lampy naftowej robiąc dekoracje na choinkę, czytając głośno powieści, robiąc na drutach, cerując skarpetki, haftując i śpiewając kolędy. Nie było wtedy elektryczności, ani radia, ani telewizji.
Drzwiami na prawo udajmy się teraz do sali kreatywnych warsztatów i włączmy ścieżkę nr 10.
W tej sali znajdowała się sypialnia właścicieli. Spróbujmy poznać ich bliżej.
Zygmunt Rulikowski urodził się w 1874 roku. Był synem Edwarda Rulikowskiego i Stefani ze Szlubowskich. Pobierał nauki w niemieckiej szkole rolniczej w Hohenheimie. Posiadał majątek w Honiatyczach i Honiatyczkach w powiecie hrubieszowskim, a także majątek w Kotlicach w powiecie zamojskim, skąd wywodzili się jego rodzice. Na początku XX wieku odziedziczył po swoim wujku Antonim Szlubowskim majątek w Mełgwi. W 1908 roku w Biskupicach ożenił się z Marią z Michalskich. Maria Rulikowska z domu Michalska urodziła się w 1888 roku. Była córką Józefa Bolesława Michalskiego i Aleksandry Morchonowicz. Jej rodzina wywodziła się z Trawnik, gdzie mieli majątek ziemski. W 1908 roku poślubiła Zygmunta Rulikowskiego. Po ślubie zamieszkała w pałacu w Mełgwi. Zygumnt Rulikowski prowadził gospodarstwo obejmujące folwarki Mełgiew-Podzamcze, Mełgiew-Jacków, Mełgiew-Trzeciaków. Folwarki dzieliły się na łąki, pastwiska, stawy, lasy oraz ziemie uprawne. Uprawiał różne rośliny – przede wszystkim zboża i buraki, ale także chmiel, rzepak, koniczynę, marchew. Prowadził także sady owocowe. Hodował konie, owce, bydło, drób. Posiadał stawy hodowlane produkujące karpia i pstrąga. Prowadził też handel z Żydami oraz eksportował nasiona koniczyny do Szwecji. Wyprodukowane buraki sprzedawał do cukrowni w Strzyżowie, której prawdopodobnie był współwłaścicielem. Prowadzeniem domu zajmowała się jego żona – Maria. W pamięci mieszkańców dziedzic i jego żona zapisali się jako dobrzy gospodarze, choć Maria była uznawana za bardziej surową.
Joanna Rulikowska-Ollier tak wspomina swoich rodziców:
Mamusia była nazywaną Mirą. A ojca mamusia nazywała Zygmuś. Czasem mówili po francusku, tak że pamiętam matkę wołającą go Sigis, to jest skrócenie od Sigismond. Mama zajmowała się dworem, ojciec zajmował się gospodarstwem rolniczym i był szalenie temu oddany. Ojciec studiował rolnictwo w Hohenheimie koło Frankfurtu. To była jedna z lepszych szkół rolniczych w Europie. Potem jak wrócił, to stryj go zatrudnił jako swojego pomocnika w Podzamczu. [Gospodarstwo liczyło], o ile dobrze pamiętam, bo kiedyś zapytałam i zdaje mi się, że powiedział, że to było 2200 hektarów, ale mogę się mylić. A domem, drobiem, ogrodem, sadem zajmowała się moja mama, która była bardzo energiczna. Sąsiedzi na ogół podziwiali jak dobrze jest prowadzone.
Kres świetności pałacu nastąpił w czasie II wojny światowej. W 1944 roku rodzina Rulikowskich została zmuszona do pozostawienia swojego majątku i wyjazdu do Łodzi. Zygmunt podjął pracę jako rachunkowy w Centrali Galanteryjnej, natomiast Maria prowadziła lekcje języka angielskiego. Nieco inaczej potoczyły się losy ich syna – Antoniego. W wyniku zawirowań wojennych znalazł się w Anglii, gdzie poznał swoją żonę – Yvonne, która namówiła go na przeprowadzkę do Australii. W 1958 roku dołączyła do nich Joanna. Miał to być tylko kilkumiesięczny wyjazd, a okazał się emigracją na resztę życia. Joanna znalazła pracę jako asystentka do badań naukowych głównego geologa stanu Victoria. W tym samym czasie poznała przyszłego męża – Clifforda Olliera. Wielokrotnie odwiedzała Mełgiew, ostatnia jej wizyta odbyła się w 2012 roku. Maria Rulikowska zmarła w 1951 roku. Zygmunt Rulikowski zmarł 9 lat później i jest pochowany w rodzinnym grobowcu na cmentarzu w Dubie. Antoni Rulikowski zmarł w 2001 roku w Melbourne. Jego prochy zostały rozsypane w parku w Podzamczu przez jego siostrę. Przejdźmy teraz do pomieszczenia, gdzie obecnie znajduje się galeria wystawiennicza i włączmy ścieżkę nr 11.
W tej części pałacu znajdowały się pokoje gościnne oraz oranżeria. Częstymi gośćmi była rodzina z Trawnik i Suchodół, a także inni ziemianie, na przykład rodzina Koźmianów. W Mełgwi-Podzamczu przebywały też rodziny Radziwiłłów i Burbonów. Z Mełgwią związana jest rodzina d’Ornano wywodząca się z Francji. Wilhelm d’Ornano poślubił Elżbietę Michalską, siostrę Marii Rulikowskiej. Małżonkowie d’Ornano mieli dwóch synów – Michela i Huberta. Hubert urodził się w Mełgwi w 1926 roku. Rodzina d’Ornano to potomkowie Bonapartów, a także Marii Walewskiej. Wilhelm wraz z synami założył własną firmę kosmetyczną, obecnie pod nazwą Sisley. W czasie II wojny światowej dwa pokoje zostały oddane rodzinie pana Fijałkowskiego, który został przydzielony przez Niemców do zarządzania majątkiem.
Wróćmy teraz klatką schodową na parter budynku, przyglądając się po drodze zdjęciom przedstawiającym otoczenie parku oraz osoby związane z pałacem. Następnie udajmy się do wewnętrznych drzwi głównych. Stojąc w przedsionku przed salą widowiskową włączmy ścieżkę nr 12.
Obejrzeliśmy już wnętrze pałacu, zanim wyjdziemy na zewnątrz, spójrzmy na zdjęcia z otoczenia budynku nr 20 i 21 przedstawiające most prowadzący do pałacu, ozdobiony ażurowymi balustradami i otoczony stawami, nad którymi rosły wierzby. Następnie wyjdźmy na zewnątrz i zróbmy sobie krótki spacer po parku. Udajmy się w kierunku bramy północnej, znajdującej się na wprost budynku.
Za czasów Rulikowskich do reprezentacyjnego dziedzińca prowadziła aleja porośnięta lipą szerokolistną, gdzie znajdował się duży ozdobny trawnik w owalnym kształcie. Okalał on podjazd, który prowadził wprost do drzwi wejściowych rezydencji. O wygląd parku dbał ogrodnik – Stefan Myśliwiec. Drogą, którą teraz zmierzasz przyjeżdżali do pałacu goście, ale także mieszkańcy. Zygmunt i Maria Rulikowscy posiadali samochód – Tatrę czeską. Był on przeznaczony raczej na dalsze wyjazdy. Samochód prowadził szofer – pan Łanczont. Bliższym wyjazdom służyły powozy oraz bryczki, a także kolejka wąskotorowa.
Dawniej park otoczony był murowanym ogrodzeniem, z którego już niewiele pozostało. Główna aleja dojazdowa wiodła przez barokową bramę, zwieńczoną herbem Korab rodziny Rulikowskich. Tuż przy niej znajdowała się oficyna. Mieszkał tam stróż – Jan Myśliwiec. Zajmował się on otwieraniem i zamykaniem bramy głównej. Poza tym, woził korespondencję na pocztę w Minkowicach. Nieopodal bramy głównej, przy drodze prowadzącej do Mełgwi po lewej stronie stoi przydrożna kapliczka św. Jana Nepomucena. Pochodzi ona jeszcze z czasów rodziny Stoińskich, a więc z XVIII wieku.
Sięgnijmy wzrokiem poza bramę północną i wyobraźmy sobie, że dawniej znajdowały się tam zabudowania folwarczne – czworaki, czyli domy fornali, pracowników rolnych. Dwa czworaki były murowane z białej cegły. Mieszkali tam pracownicy stali. Natomiast jeden czworak był drewniany przeznaczony dla pracowników najemnych. Były tam także stodoły, obory, stajnie oraz warsztat. Dalej znajdowała się ochronka, do której uczęszczały dzieci pracowników rolnych. Została ona założona jeszcze przez Antoniego Szlubowskiego. Prowadziły ją zakonnice. Zygmunt i Maria Rulikowscy wraz z Joanną byli jej częstymi gośćmi.
Wróćmy teraz w okolice pałacu i udajmy się do bramy wschodniej, która znajduje się po lewej stronie od wejścia do budynku.
Dojazd do pałacu był możliwy także przez bramę wschodnią, wzniesioną na przełomie XIX i XX wieku, oddzielającą park od stawów i od części folwarcznej. Przejeżdżał przez nią dziedzic, gdy chciał przedostać się do zabudowań gospodarczych, czyli na tak zwane gumno. Brama wschodnia była połączona z pawilonem i oficyną, która przetrwała do dzisiaj. Ten długi budynek łączył bramę wschodnią i bramę północną. W oficynie mieszkali: buchalter, czyli księgowy, kamerdyner Bolesław Matyjaśkiewicz oraz tak zwany pisarz – Pan Monik, który opiekował się spiżarnią oraz wydawał produkty rolne pracownikom.
Pomiędzy bramą wschodnią, a pałacem znajdowała się brama południowa i oficyna. Były w niej kuchnia, zmywalnia oraz pokoje służby. Natomiast brama prowadziła do południowej części parku. Przejdźmy teraz przez bramę południową i udajmy się do parku południowego znajdującego się za budynkiem.
Jego punktem centralnym była fontanna, otoczona roślinnością. Prostopadle do tarasu w głąb ogrodu prowadziły dwie alejki w kształcie litery H. Na końcu alejek stała urna ustawiona na cokole. Właściciele trudnili się uprawą egzotycznych drzew. Rósł tutaj na przykład tulipanowiec. Okazy te nie przetrwały do dzisiejszych czasów. W ciepłe dni gospodarze często przesiadywali na tarasie, nad którym znajdowała się zacieniająca markiza. Taras przyozdabiały również liczne rośliny doniczkowe. Budynek w wielu miejscach porośnięty był bluszczem.
Joanna Rulikowska-Ollier tak wspomina czas spędzany w parku:
Było piękne dzieciństwo w tym dużym parku pełnym ptaków i kwiatów. Słowiki śpiewały w nocy, mnóstwo innych ptaków było, było wiele drzew egzotycznych. To zdaje się moja matka posadziła, między innymi tulipanowiec, pod którym siedziało się często, był bardzo gęsty cień pod nim i chciałabym pójść zobaczyć czy on jeszcze tam jest, bo to jest drzewo trzeciorzędowe zasadniczo, polski klimat nie bardzo mu odpowiada.
Udajmy się teraz w kierunku zachodnim i zatrzymajmy się pomiędzy studnią, a wieżą pałacu, która znajduje się po prawej stronie frontu budynku.
Do części zachodniej parku również prowadziła brama, tak zwana ciemna brama, która nie przetrwała II wojny światowej. W tej części parku znajdowała się kolejka konna. Biegła ona od zabudowań folwarcznych przez park pod wieżę pałacu, następnie przez bramę północno-zachodnią do stacji w Minkowicach, a dalej do folwarku Jacków.
To już niestety koniec wycieczki. Dziękujemy drogi gościu za odwiedziny i mamy nadzieję, że miło spędziłeś z nami czas. Autorką usłyszanych przez Państwa tekstów jest Dagmara Rataj. W audiobooku wykorzystano także nagrania ze zbiorów Teatru NN. Lektorzy to: Katarzyna Marjasiewicz, Andrzej Mędzelewski, Lena Różańska i Beata Ziółkowska. Przewodnik powstał w ramach przedsięwzięcia grantowego „Kulturalnie dostępni”, finansowanego w ramach projektu „Kultura bez barier”.
AUDIOPRZEWODNIK W JĘZYKU PROSTYM
FOTOGRAFIE